Odcinek 20
Strona Główna
Poprzedni odcinek   Powrót do działu Telenowela   Następny odcinek


20 odcinek

Był kolejny mroźny dzionek. Mareczek w końcu doszedł do siebie. Jak gdyby nigdy nic założył swój szlafroczek i kapcie- papcie w kształcie misiów i udał się do łazienki. Niestety, wpadł na Agattę niosącą wielką torbę z napisem "EJWON".
- O rany, jesteś taka piękna...
Agatta zatrzepotała wdzięcznie rzęsami...

***

Ola również doszła do siebie. Razem z Mery podniosły wciąż jeszcze sztywną Monikę (jak się im to udało?) (To pisała Monika) I zawlokły ją na łóżko. Wtem wszedł Mucha i powiedział:
- Wiecie, ja kocham Agattę Sał...
I nie dokończył, bo Mery nie wytrzymała i walnęła go z całej siły.... stolikiem? Wbrew wszystkiemu Marek nie upadł i nie zemdlał. Zapytał:
- Kurna, co się stało?
Wszyscy zaczęli się cieszyć, ale chyba za wcześnie, bo mucha zaczął śpiewać hymn Niemiec!
- Dojczland, Dojczland, yber ales!
Wszyscy razem walnęli czymś w Mareczka (Maciek nogą od stolika, Michał blatem, Olga kwiatkiem, a Mery swoim bejsbolem (Monika leżała bez ruchu)) Przez chwilę Marek leżał bez oddechu na podłodze, a na szczęście potem odzyskał dech. Zawlekli go na łóżko Mery (gdyż znajdowali się w pokoju 12¾ ). Odetchnęli z ulgą i stwierdzili, że pójdą na mleczko z miodem do "Dzórawego Kierpca". Podczas ich drogi prószył śnieg i góry były takie piękne! Po drodze spotkali ryczącego Kapóhita.
- Czemu on ryczy?- zapytał Maciek.
- Przecież Agatta go rzuciła!- odpowiedziała mu Olga.
Tak sobie szli i szli (bo "Dziórawy Kierpc" był w Przekopanym) nie wiedząc co jeszcze ich czeka.

***

W pokoju 12¾ Marek odzyskał przytomność, a Monika wreszcie zaczęła kontaktować ze światem. Ledwo się obudziła i zaczęła ryczeć. Mucha próbował ja uspokoić:
-Monika, nie płacz, co Ci się stało?
-No, no, no, bo (snif) ja w (snif) cukierni (snif, snif) byłam z (snif, chlip) Jakópem i (łeee, snif) się wygłupiłam...- i zalała się łzami.
Marek wyciągnął z kieszeni wymiętą chusteczkę w renifery i podał ją Monice. Monika uśmiechnęła się i wytarła łzy.
-Chodź, posprzątamy tu, zanim wszyscy wrócą.- zaproponował Mucha.
Monika wstała i razem zabrali się do porządków.

***

Kapóhito siedział zmarźnięty pod "Barceloną" i flikał. Podeszła do niego mała, dziesięcioletnia dziewczynka, podała mu RÓŻOWĄ chusteczkę i wysepleniła przez swój aparat na zęby:
-Nje płać. Będzie dobzie.
Kapóhito spojrzał się na owo dziecko i rozpłakał się jeszcze bardziej. Tak bardzo przypominała mu dom, gdyż była w RÓŻOWĄ czapeczkę i kurtkę, a także RÓŻOWE botki i spodenki rodem z "Taniej ocieszy i opófia". Mała usiadła koło niego i razem zaczęli beczeć, bo dziewczynka przypomniała sobie, że się zgubiła.

***

Nasza czwórka, czyli Olga, Michał, Marysia i Maciek dotarli do "Dziórawego Kierpca". Mijając wielki słup z napisem "PRZEKOPANE wita", Maciek powiedział:
-Ciekawe, czy Marek zauważyłby ten słup...
naklejka Wszyscy wpadli w ogromną śmiechawę, przez co ich podróż opóźniła się o pół godziny. Gdy stanęli przed "Dziórawym Kierpcem", nie dziwili się, czemu ma taką nazwę. Przed nimi był niesamowity widok. Wielki kierpc, a w środku dziura, ta dziura to było patio. Gdy weszli do środka, ogarneło ich przyjemne ciepło. Maciek wrzasnął:
-NO TO CZAS NA HERBATKĘ ZE SPIRYTEM!
A Mery na to:
-Cha, ze spirytem... Patrzcie co mam!- i wyciągnęła zza kurtki sporą, fioletową butelkę.
Etykietka głosiła:
REKLAMA


-Łoł, ale się uchlejemy!- ucieszył się Michał.

***

Kapóhito poszedł z Alcią (bo tak miała na imie ta mała) do "Ośniezonego Oscypka". Dostali od Starej po kubku ciepłego mleka (prosto od pani Jadzi) z miodem (nie pitnym, nie cieszcie się...). okazało się, że Alcia to wnuczka pani Kornelii (Pokój nr. 3)

***

Wieczorem, do pokoju 12¾ dotarła nasza czwórka. Zdążyli nieco wytrzeźwieć po drodze, czego skutkiem był ch****** ból głowy. Zastali Monikę, Marka, Kamila i... EWELINĘ!!! Mery jak stanęła- tak w sekunde później zemdlała. Natychmiast wszyscy (oprócz Kamila i Eweliny) rzucili się, aby pomóc Mery- ta natomiast leżała bez ruchu. Zawlekli ją na łóżko i położyli. Nie chciało im się zbytnio przy niej czuwać, więc zapytali bacę Jendrka, czy nie zgodziłby się popilnować Mery w zamian za 3 Browary (swoją droga to dużo jestem dla nich warta... Judasze jedne...). Po krótkich obradach Gonsiennica zażądał 5 piw. Wszyscy poszli nad jezioro zwane "Oceanową Gałą", aby pooglądać gwiazdy. Mucha poszedł do pani Jadzi.
-Dzień dobry!- powiedział.
-Czy ja wiem czy taki dobry?...
-Poproszę 5 piw.
-A ty za młody nie jesteś? Dowodzik plis!
Marek był przygotowany, więc wyjął ze swoich pięknych bokserek, wymięty, pognieciony dowód. -Dobra kochasiu, zaraz zobaczymy, czy mnie nie wkręcasz!- powiedziała Jadźka, po czym wyjęła z pod lady zestaw "Małego Detektywa" i sprawdziła dowód.- Niestety, prawdziwy- westchnęła - więc jakie mają być?
Mucha popatrzył na półki. Piętrzyły się na nich piwa o nazwach tj :
"Rozłel"- piwo zielone, półpełne
"Sikacz"- jasne, wytrawne
"Żyj więc" i inne.
Zdecydował się na "Rozłela" i "Sikacza" i trzy piwa z TESKO.
Mareczek przytargał trunki do pokoju 12¾ (Baca w tym czasie opier****lał trzecią butelkę domowej wódki). Mucha rzucił piwska Jendrkowi i pognał do pozostałych.

***

Nad "Oceanową Gałą" trwały zabawy typu"
-zrób iglo
-skocz przez ogień
-wywołaj lawinę (Agatta byłaby w tym najlepsza...)
-rozłącz Leszcza i Ewelinę
-wrzuć marka do jeziora
Gdy wszyscy się pomęczyli i usiedli nad brzegiem "OG" spostrzegli, że nie ma Mareczka. Po chwili usłyszeli brzdęk puszek. Tak, tak, to był Mucha z ogromnymi torbami z napisem "ŻAN". Jak zapewne się domyślacie, ta telenowella to historia JEDNEGO WIELKIEGO KACA.

***

Przerwa
PAN BACA JENDREK GONSIENNICA PROSZONY DO KONTROLI!- PAN BACA ZOSTAJE SKAZANY NA JEDEN DZIEŃ BEZ ALKOHOLU ZA ROZPIJANIE NIELETNICH
(jak zapewne zauważyliście, odkąd MOM, M&M i spółka przyjechali do "Ośniezonego Oscypka" zaczęli pić)

***

Rankiem, jak co wieczór (sławne słowa Olgi J, pseudonim Yelonka Chii-chan) obudził wszystkich krzyk: "STARA! Przynieś, no browara!". Jednak dzisiejszego poranka stało się coś dziwnego, bo (gdyż, albowiem)
STARA odkrzyknęła:
-NIC Z TEGO TY STARY LUMPIE! KONIEC BROWARÓW! DZIECI MI ROZPIJASZ!!!
Mery przetarła oczy (Boże, znowu się tak zaczyna, patrz odcinek 14) i wstała z łóżka potykając się o puszki po piwie i rozbite butelki po wódce domowej roboty. Wreszcie dotarła do drzwi (przeklinając przy tym jak stary szewc) wzięła szczotkę i wmiotła pod łóżko Moniki brudy. Zaspana polazła do łazienki, odkręciła kran z wodą i... CIEPŁA WODA!!! W TYM DOMU PO RAZ PIERWSZY BYŁA CIEPŁA WODA!!! Lecz po chwili oblał ją strumień lodowatej wody. No tak. Wszystko wróciło do normy. Jako druga obudziła się Olga (też nieprzytomna, z kacem jak Aleje jerozolimskie). Powlekła się do kibla, lecz gdy do niego weszła, zauważyła że zdziwieniem telewizorek, w którym leciały telenowele i kosmetyki "EJWON". (bez sensu to zdanie...) Nie było wątpliwości- znalazła się w pokoju Agatty. W telewizji na kanale "Roman- tyka" leciał 192785 odcinek "Zbuntowanej Esmeraldy"- czy jakoś tak... Jedyne, co dotarło do Olgi to chlipanie Agatty i dialog mw. Takiej treści: -Och Manuelo, ja kocham Zofię!
-Ale Zofia kocha Roberta!
-To niemożliwe, Robert kocha Huljetę!
-Mylisz się. Huljeta kocha Iwa. (...) etc.
((ku***, nudnawy ten odcinek...))

***

Po brekfaście MOM, Mucha i M&M poszli sobie na sanki (a propos, Marek wyglądał jak jakiś pomyleniec, z hełmem na głowie, który głosił- Dojczland, Dojczland, yber ales!)
Kapóhito siedział przy stoliku oglądając "RÓŻOWE lata". Podeszła do niego Alcia. Trzeba powiedzieć, że wyglądała szałowo. Miała na sobie krótką, ciemną spódniczkę, RÓZOWĄ bluzeczkę na ramiączka... Ach, Kapóhito zaślinił się na jej widok. Natomiast ona powiedziała do niego zalotnym głosem:
-Chodź, Kapóhitku do mojego pokoju, pobawimy się w lekarza...
Kapóhitek zdążył wyjąkać:
-Jes bejbi... Ju ar bjutiful... Jak stars na heawen!(sorry, hewen)
W pokoju Alci Kapóhito nie wytrzymał:
-Oł bejbi... W tobie jest SEX...
Lecz przypomniał sobie o tym, że Alcia ma 10 lat (Wyobraźcie sobie 10- latkę w miniówie), a on nadal kocha Agattę. Szybko uciekł z pokoju i tyle go było widać.

***

Ponieważ z sanek Marka zostały tylko drzazgi, wszyscy postanowili urządzić bitwę na śnieżki. Drużyna chłopaków nazywała się "Tszyemy", a dziewczyn tak jak zwykle - MOM. Potem jednak gra nieco zmieniła swój bieg, można byłoby nazwać ją "Traf w Marka".

***

Kapóhito leżał w swoim pokoju i pisał list do Agatty:

Maj Bjutiful!

Odkad tylko ujrzałem twe ajs, zakochałem się w tobi bes pamjęci. Hanej, jestes taka bjutiful, tfuj ottech przyprawia mnie o dreszcze. Chcę być z tobą FOREWER, in dej end najt! Sorry za te kosmetyki, chciałem sprawić ci suprajs i kupic coś na pamjątkę. Jeśli nie przymiesz mojej lof, będę def. Za to co zrobiłem aj hejt majself, aj łont tu daj bez tfojej lof!* Ajm siting alon ap in maj rum, end finking ebałt de tajms, dat łiwfe bin tracz. Aj luking at a pikczer in maj hend. Czrying maj best tu anderstend, aj rili łont tu noł łot łi dit wrong, łiw a lof dat felt soł strong. If onli ju łer hir tunajt, aj noł dat łi kould mejk in rajt...

Kapóhito



-Co Agatta powie na list?
-Co zrobi Alcia z wielkiej rozpaczy?
-Co będzie z Markiem, MOM, M&M?

To wszystko w odcinku XXI

To pisałam ja, czyli Mery (Tłumaczenie tego listu od * jest na końcu zeszytu [w oryginale Telenoweli czyli
tu])