Odcinek 21
Strona Główna
Poprzedni odcinek   Powrót do działu Telenowela   Następny odcinek


21 odcinek

W pensjonacie "Ośniezony Oscypek" panowała nad słowo wk****jąca cisza. Baca podobno (tak słyszała Monika) zapadł na ciężką odmianę febry piwnej i cierpi na wysokie gorączki, wymioty i łupanie w kościach. Dzień i noc majaczy o wódce i piwie... biedny... W pokoju 12¾ panowała głęboka deprecha. Monika owinięta kocem udawała lwa, Mery próbowała kopnąć się w kręgosłup jednocześnie robiąc skłony, Olka ryła po raz 500- tny wyraz "Wódka albo śmierć", Maciek trzymał tępy drewniany nożyk i patrząc na swoje nadgarstki powtarzał "tu bi or not K**wa tu bi", Michał wodził wzrokiem za palcem robiąc szpagat, a Marek rutynowo spał. Wszystko to było spowodowane brakiem "życiodajnych płynuf". Olka nagle zerwała się, ubrała, wzięła forsę i gdzieś pobiegła.
-Gdzie ona poleciała? Przeciez nikt nie przejdzie przez bramki ochroniarskie na parterze, które kupiła Stara- brzdęknęła Mery.
Nikt specjalnie nie zwrócił na to uwagi więc Marysia wróciła do swojego poprzedniego zajęcia. Troszkę później:
-Hej ruszcie tyłki, robimy dżamprę!- wrzasnęła od progu Olka- Luk łot aj hew!- i.... spod kurtki wysypało się 40 pif z Tesko, Oszął, Żan, leklerka, makro, kastoramy, Żabki i Biedronki i Mini Ełropy i Karfóra, 6 2,5 litrówek "Wiśniufki Odkopańskiej", "owocufki", spiryta i denadóradu. Oraz... 3 litry 70% rómu i 5l 99,9% Dżinu z Juesej! Wszystkim opadły szczęki!
-No i co? Bawimy się!
-Juhóóóóóóó! Oł jes, łoos e madafaka!
-Oł siatafaka, jea! Gut!
-Olka, powiedz no do jakiej cholery udało Ci się przejść przez bramki!- wrzasnął Maciek z pifem z Makro puszczając muzę na maksa.
-No wiesz...- uśmiechnęła się i wyjęła z kieszeni mały wyszczerbiony pilniczek do paznokciuf. Wszyscy zanieśli się śmichem. Muza płynęła, cała paka tańczyła, wygłupiała się i przede wszystkim chllllllllała, że aż pryskało...

*Przerwa*

[Tu nastąpiło
Millenióm, czyli... ]

*Po przerwie*

Po 1 1/8 doby balanga zakończyła się. Na zajutrz w pokoju 12¾ można było podziwiać następujące krajobrazy:
-Monika leżała (na boku) na stole ze stopami w półmisku z resztką żelek (żelki potem zjadł Marek) prawą rękę trzymając w misce z odrobiną rómowego kiślu, który nie został spożyty, lewa ręka spoczywała w kałuży koka- koli, a we włosach miała mnóstwo konfetti i serpentyn.
-Mareczek spał nadal szczelnie zakryty kołdrą.
-Michał chrapał przewieszony przez barierkę balkoniku, trzymając w jednej ręce piwko z Biedronki, a z puszki co jakiś czas wydobywało się "kap- kap" i małe kropelki.
-Maciek spał jak święty turecki na żyrandolu, który delikatnie bujał się w rytm jego oddechów.
-Z szafy wystawała się noga i rączka Mery, zakopanej pod ubraniami.
-Ola leżała plackiem na desce do prasowania, w stercie ciuchów z winkiem (pustym) pomiędzy nogami. Jednak ktoś postanowił się obudzić. Olka próbując przewrócić się na bok sturlała się i łupnęła w podłogę asekurując się rękami i kolanami.
-Yyyyy..... Kuuuuu....wa...!- wyjęczała.
Nieprzytomnie rozglądała się po pokoju stwierdzając, że cholernie boli ją głowa i widzi poczwórnie. W końcu doczołgała się do łazienki (przeklinając wszystko i wszystkich, bo przez 5 min. próbowała ominąć stołek.) i ochlapała się cudowną, lodowatą wodą.
-Eeee..... jak dobrze.... widzę już tylko podwójnie- ucieszyła się.
W tym czasie po bitwie z koszulą z szafy wydostała się Mery ( z kacem jak Marszałkowska :). Zauważyła (poczwórnie!), że nie ma Oli.
-Ajm hir, spoks, też widziałam poczwórnie. Idź Mery ochlap się wodą, to ci dobrze zrobi.- Mery już była w drodze do klopa. Wtem do pokoju wszedł Michał "lekko" się chwiejąc. Ola wzięła butelkę z resztką wody i chlusnęła na Michała.
-Hooohoo.... widzę tylko podwójnie! Ale łeb.... kurna...- otrząsł się Michał.
-No właśnie... głowa.. au..!- jękła Mery.
I wtedy Michał przypomniał sobie, że w walizce ma "Kodipar", więc poleciał do pokoju chłopaków (nr. 13 3/8), a Marysia z Olą zaczęły z niemałym trudem budzić resztę.

***

Agatta rozszlochała się na dobre. Łzy płynęły jej po policzkach jak jakaś riwer, a usta i broda drgały konwulsyjnie.
-Łaj ajm soł stópit? I lof him soł macz end rili! Bat łaj hi sejls maj kosmetiks? Ah tu jest napisane. Aj mast przeprosić go i on mnie!- z listem w ręku wybiegła z pokoju i stuknęła się z Kapóhitem.
- Oł, maj darling, ajm soł sori! Aj didynt min...- powiedziała Agatta.
-Agattko dats nafing.. ajm sori, sori soł macz. dats maj fols end ju ken sej dis łords... - powiedział Kapóch. Przez chwilę (1,5 h) stali przytuleni, a potem zaczęli się lizać. - Choć mjamor wmyśliłem fajną zabawę! - szepnął Kapóchito, ponieważ poczuł się w żywiole. Sałatta nieośmieliła odmówić i w-tej-że-chwili zniknęli w pokoju. Niestety zza rogu wszystko widziała Alcia! w jej oczach zaślniły łezki. Poczuła nienawiść, gniew i chęć zemsty...

;) * * * ;)

Cała drużyna siedziała w pokoju nr 12¾. MOM end MMMsy próbowali zatuszować fatalne skutki balangi. Jednak były dwie rzeczy, które nie dały się zdegradować, a mianowicie ból głowy i przekrwione gałki oczne. Wszyscy też po mieszance rómu i denatóradu mieli proglemy z równowagą. Więc kiedy tak Olka z Mary sprzątały, Mareczek rzygał po żelkach, Michał poleciał do apteki, a Monika psikała dezodorantem "Fó" o zapachu kapóztnym (kupionym w sklepie "Isabela" w Dokopanym) w usta Maćka, w drzwiach stanęła Stara!

Monika h., Olga J., Maria P., Michał N., Maciej M. i Marek K. zostają karnie skazani na uczęszczanie na zajęcia do Zakładu Kształcenia podstawowego, gimnazjalnego i licealnego w Skopanym aż do końca ferii zimowych. Zobowiązani są do zakupu na własny koszt zeszytów i innych przyborów szkolnych. Po teście umiejętności, korzystania, asertywności nabytej w skrócie TUKAN zostaniecie rozdzieleni do odpowiednich klas. Wymagana jest znajomość angielskiego i niemieckiego w stopniu podstawowym. Wasi rodzice zostaną powiadomieni o całej sytuacji. W poniedziałek lub francuskiego o 9:00 piszecie test. ten poniedziałek.
z poważaniem
Dyrektor
M. Nałuka

- No to mamy przechlapane - stwierdził Michał.
- Chech... Ja pójdę po zeszyty itakdalej - zobowiązał się Maciek.
- Ja nic nie zrobiłem ja tylko spałem! - beczał Mucha
- Nie chce... o tym... nic... wiedzieć... - powiedziała Mery zajładając słuchawki i puszczając Nirvanę.
- Powtórzę sobie gramatykę francuską - Monika zrobiła się zielona.
- Eh... poczekajmy na sylwestra - westchnęła Ola i zaczęła czytać "Harry Pojeb i Kamasutra".

*Reklama*


To pisałam Ya! (Olka)
- oglądajcie następny odcinek!
Pa! Pa! Pa!