Monika
I tak sobie żyli Menelozowie ze swoimi brzydulami, które już od najmłodszych lat próbowały sił w nakładaniu na siebie tynku (korektora, pudru, tuszu, cieni do powiek itp.)
Aż w końcu pewnej pochmurnej, deszczowej nocy na RÓŻOWYM tapczanie przyszedł na świat Kapóchito. Tuż przed tym jak Bodzi odeszły wody, świeciło słońce, śpiewały ptaki i w ogóle każde stworzenie cieszyło się z życia. Niestety po jego przyjściu na świat zamiast wiosny i lata była podwójna jesień i zima. Słońce już nigdy nie świeciło swoim dawnym blaskiem, wielu ludzi straciło wzrok, ponieważ Maczos postanowił odmalować na jeszcze bardziej RÓŻOWY swój dom. Natomiast Brzydule zaczęły umawiać się z chłopakami, a przy okazji (oczywiście po spotkaniach) nauczyły się korzystać z testów ciążowych. Jak do tej pory wynik zawsze negatywny. Ehem!... zeszłam z tematu. Niedługo potem w równie bogatej rodzinie Sałłattów, przepraszam Sałattów przez jedno ł i dwa t, przyszła na świat mała i jakże piękna, ciemno włosa, długo rzęsna Agatta. Sałattowie mieszkali w Wa-wie. Przyjaźnili się z Menelozami. I aby zaoszczędzić kasę Sałattowie i Menelozowie postanowili razem zrobić chrzciny: w wypadku Kapóchita stypę, a u Agatty na agapę.
Po uroczystości w kościele wszyscy zapakowali się do RÓŻOWEJ stodoły. Już wtedy Kapóchito podrywał Agattę. Mimo, że mieli po ok. 8 miesięcy rozmawiali ze sobą.
- A gu-gu mjamor!- powiedział Kapóchito, co oznacza "jestem kochanie".
A Agatta na to:
-Ma-go-ma- co oznacza "nie jestem ślepa".
I tak powstał pierwszy flirt Agatty i Kapóchita. Ale nagle Frederiko Sałatt stwierdził, że RÓŻOWA ZUPA JEST ZA SŁONA. (Wyżej wymienioną potrawę, a właściwie RÓŻOWĄ wodę wykonała Bodzia) Niestety Frederiko pokłócił się z Maczosem i stypa lub agapa (jak kto woli) się skończyła. Zresztą właściwie nic oprócz napojów alkoholowych nie zostało spożyte. A właściwie nic oprócz nich ( i zupy) nie było.
Ale o tym co będzie dowiecie się w następnym odcinku.
Sorry z góry... a raczej z dołu za wszelkiego rodzaju błędy i bezsensowność całkowitą odcinka 2.