Oczywiście naszym drogim bochaterom udało się w porę zamontować resory.
Pobiegli do "O.O."... a tam
- Dzieciaki moje KOCHANE! Co ja bez was zrobię? Ubierzcie się cieplutko, Marek weś pigułkę antywzdrzonsowom!, mam ta dla was kanapki z oscypkiem (hlip, hlip), dbajcie o siebie! - to wszystko mówiła stara wręczając każdemu wór z kanapkami - I jeszcze (tu bardzo ściszyła głos) dla was herbatka z fgłatką*... - Jendrek tylko powiedział:
- Z Bogiem dzieci, jeccie, pijcie i hulajcie, a po stołach... na żygajcie!
Zanim M&M + M + MO (lub OM) wsiedli do swoich gumokiczoszmelcowaciastych pontonów i dentek w miejscu gdzie niegdyś stała buda pojawił się jakiś 25,004 km grzybek nuklearny... Rozległ się "przykry" zapach, a raczej aromat łajnowy...
Droga z Odkopanego mijała całkiem spokojnie. A właściwie to Mucha trochę chałasował, a właściwie to tak wrzeszczał i darł się, że to nie grzybek o którym już mówiłam, lecz to właśnie Marek spowodował lawinę...
Tak więc wylwenie pożegnali Odkopane i wszystkie jego wsie...
Tym (owym) tajmsem Agatta & Kapóchito dojeżdżali pociągiem do przedmieść i prowincji Piastowa...
- Maj honej to były najpiękniejsze days in maj lajf! - krzyknął Kapóch (opluło cały przedział)
- Mi tu - odpowiedziała Agatta ocierając goszkie łzy...
Tak... właśnie zapomniałam, a właściwie wszyscy zapomnieli o ............................................................................................................................................................................................................................................
...........................(ja po prostu lubię stawiać kropki)....................... Monice i Jakópie...
Właśnie siedzieli w Makdonaldzie (jedli obiad) kiedy Jakób wstał i powiedział...
· Czy Agatta przestanie płakać
· Czy M4 + O dojadą do domu?
To wszystko w odcinku 36
(Monika)