Odcinek 23
Strona Główna
Poprzedni odcinek   Powrót do działu Telenowela   Następny odcinek


23 odcinek

Wkońcu przyszedł ten upiorny dzień w którym M5+ O musieli pójść na zajęcia. Ustalili, że uciekną następnego dnia. Oczywiście Muchozol zapomniał plecaka i przypomniał sobie o tym w połowie drogi. Trzeba powiedzieć, że szkoła posiadała Amerykańskie szafki na kluczyk. Oczywiście każdy miał szafką gdzieś indziej. Monika miała największe problemy z otworzeniem jej szafki, więc gdy tak kombinowała usłyszała za sobą ciepły głos: - Może ci pomóc? - Nie dzię.. - Monika odwróciła się i zamarła. Serce przez chwilę przestało bić, a potem zaczęło z prędkością 230 uderzeń/min. Oczy wyszły z orbit, loczki przez sekundę stanęły dęba i wyprostowały się, szczęka zaczęła nieuchronnie opadać, a nogi i ręce były jak z waty. Oto przed nią stał jeden z cudów świata! Nagle zorientowała się, ze ta szkoła roi się od tych cudów. Miał czarne oczy i włosy i ciemną karnację. Niemógł być Polakiem, a patrzył na nią tak samo jak ona na niego.
- Hej jestem Marcin, a ty??
- Eeee... Mo... Mo - wyjąkała
- Marcin! Idziesz? - wołali jacyś chłopcy też całkiem nieźli.
- Muszę iść. Do zobaczenia Mo! Orginalne imię! aha jeszcze to... - Uśmiechnął się i otworzył szafkę Moniki. Nasza Monia niemogła się poruszyć. Była w totalnym szoku!
- Ej Monika - Mery klepnęła ją po pleckach - co tak stoisz? Rusz się, ja już pójdę na górę.
- Mery, ja... tu…
- Wszystko ok. Monika? Może wychlałaś kielicha na rozluźnienie? Cooo?
- Ech, chłopaki z tej szkoły to... istne bóstwa! Wdziałaś Mary?
Mery popatrzyła na Monikę jak na normalną inaczej (z akcentem na i i cz)
- Spox Monika, ale więcej już nie pij francuskiego koniaku! - poradziła Mery.
- Ale… naprawdę… k***a no…
- Ja już idę na górę. Pospiesz się O Olka już idzie. - Mery odeszła. W drodze do sali Monika powiedziała o tym niebywałym zjawisku Oli, a ta poradziła jej to samo co Mery. gdy weszli na górę zobaczyły Mery ewidentnie zemdloną! I z anielskim uśmiechem na twarzy!

***

Mary oglądała sobie pucharki i inne dyplomy za "wygrane" olimpiady i zawody itd. Wtem usłyszała męski, lekko zachrypiały głos:
- Masz za*****tą bluzeczke mała!
Mary odwróciła się i… jak by ją piorun strzelił. Przed nią stał istny ENDŻEL. Szczupły, muskularny, długie, gęste bardzo jasne włosy opadały kaskadą na jego silne raiona, charbowe oczy... zimne jak… lód i te zmysłowe wąskie usta… to było to! Mery zakręciło się w głowie. Poczuła, że zatapia się ciemności i obrzydliwie miękkiej nicości…

***

Kapóchito postanowił kupić Agattcie Sałattcie suprajs więc wybrał się do kosmetycznego "Isabella" w Dokopanym. Sklep był urządzony jak należy. Za kasą stała wypacykowana, chuda baba z wałkami na głowie i bóchem w gębie.
- Sucham - wypluła na Kpóchita dym.
- Psze pani potrzebuje szminki, różu, cień do powiek i błyszczyku.
- Seria "Drag Kłin" dla gejów się skończyła.
- Ale to dla mojej dziewczyny! - zaprzeczył Kapóchitek ;)
- Trza było tak od razu! Szminka… hmmm… Later Szajn diamonds nr 110 Sisi Szery… khe, khe… róż i cień do powiek "Oriflejm" i błyszczyk "Burżuła" w kolorze Pink. To wszystko?
- Może jeszcze lakier do paznokci? Tylko kolor…
- Najnowszy Mejbelin!
- Super, a tusz do rzęs nie wydłużający, granatowy?
- Hmm… Moja córka powinna wiedzieć, zaraz jom zawołam.
- Dziękuje pani… e?
- Tapicerska. Irena Tapcerska. Izabela! Izabela choć tu prędko! Gdzie są te tusze nie wydłużające Maks Faktora?
Kapóchito rozglądał się po sklepie, ale wszystkie produkty to dla niego był istny kanał La Mansz. Nagle odezwał się uwodzicielski głos:
- To dla pana ten tusz?
Kapóchitek przewrócił oczami. To była jakże piękna platynowa blondynka (z czarnymi brwiami, rzęsami i oczami) zgrabna i wielkousta. Jej usta wyglądały jakby chciały się z kimś pocałować, a na dodatek zajmowały 1/4 twarzy owej damy.
- Takkk… mersi madmłazel.
- Ihihihihi - zaśmiała się Izabela.

***

- Maj lof to jest for mi? - szczerze ucieszyła się Agatta
- Of kors maj bączku - uśmiechnął się Kapóchito.
- Oh… To jest świetne! Mmmm mój ty Różyczko! O a co to za kartka? - Agatta odsunęła zwitek papieru. Gdy to przeczytała, natychmiast zaczęła beczeć. Tam było napisane:

Nie mogę się już doczekać, kiedy ucałuje mojego kapóśniaczka. Buziaki

Iza

- Powiedz, że to nieeeeepraawdaaaa! (łeeee) - zapłakała Agatta Sałatta
- Nie płacz, to nieprawda! Ktoś chce nas rozdzielić!

***

Niu skul była całkiem w porzo. Było tam mnóstwo piknych facetów polskiej i światowej narodowości. Po szkole szlajało się mnóstwo chinczyków, wietnam--||--, tajów, jamoń--||--, murzynów i białych z różnych krajów. Istna fundacja Oenzet. Men Moniki był Włochem w połowie, Marysi Finem, a Olgi Polakiem ale o tym za tydzień.

(Olga)