Fan Fiction
czyli opowiastki o MOM i MMM

Strona Główna
Powrót do działu Fan Fiction


Opowjastka namber łan


Pewnego códnego dzionka cała paczka, czyli MOM i MMM wybrali się na górę o nazwie "Śnieska", aby pojeździć na nartach. Wszyscy dzielnie brnęli pod górę. Najpierw Maciek z Michałem, następnie Olga i Mery. Tuż za nimi szła Monika, która w kółko jęczała:
-O maj Gad! Cukier mi spadł! Zemdleję!!!
Na RÓŻOWYM końcu wlókł się oczywiście Mucha.
-Nie wytrzymam! Nie wytrzymam!...- biadołił Marek.
M&M byli zajęci lepieniem kulek i rzucaniem ich w Mareczka, Mery i Olga rozprawiały zawzięcie o ostatnim odcinku "Ali MakBil", Monika w kółko klepała swoją kwestię. Gdy wreszcie dotarli na szczyt (a trwało to dosyć długo, bo Mucha dwa razy stracił przytomność...) poszli do bramki, aby wykupić bilety, okazało się, że Marek nie wziął... tak, tak, nie wziął nart...
-Mareeeek! Aj kil ju!!!- wydarł się Michał (co spowodowało lawinę...)
-Trudno...Mucha nie będzie jeździł- stwierdziła Olga.
-Będzie, będzie...- Monika uśmiechnęła się tajemniczo- wypożyczymy mu... RÓŻOWE JABUSZKO FIRMY ELAN!
Tak, więc MOM i M&M zjeżdżali na nartach, a Mareczek na jabuszku. Wszystkim jechało się znakomicie, oczywiście pomijając fakt, iż Mucha wpadał, na co drugie drzewo. Gdy zjechali na sam dół, postanowili wjechać z powrotem wyciągiem krzesełkowym. Podeszli do budki z napisem "BILETY NA WYCIONG KSZESEŁKOWY" i poprosili o sześć miejscuwek. Niestety okazało się, że jest tylko pięć.
-To ja nie pojadę...-powiedział Mucha (zapomniałam dodać, że Marek ma lęk wysokości).
-Pojedziesz... Olga, ty pojedziesz z Mery, usiądziesz jej na kolanach- powiedział Michał -a Marka przywiążemy łańcuchami.
Poprosili gościa z budki o łańcuchy tłumacząc wszystko.
-Spoko dzieciaki, mam specjalną miejscufkę dla takich jak on- powiedział gostek.
Wpakowali Mareczka na kszesełko z niepszerywalnymi łańcuchami, a sami usiedli spokojnie na swoich miejscach. Gdy ruszyli, Mucha zaczął się wydzierać:
-Mamooo! Ja spadnę! Boże, ja nie chcę tak umrzeć!!!
-Odkąd nasz Mareczek stał się taki religijny?...- spytała się z ironią Mery.
Nagle Mucha zaczął się potwornie wiercić i jeszcze głośniej drzeć. Po chwili usłyszeli trzask pszerywanych łańcuhuf, a Marek... wyleciał.
-No to mamy problem...- stwierdził Maciek.
-Raczej po problemie... Jaki wstyd...- powiedział Michał.
-Ojojoj! Prawdziwe kłopoty dopiero się zaczną...- skwitowała Monika.
A sama nawet nie wiedziała ile ma w tym racji...
Później...
MOM i M&M siedzieli w pokoju 12¾ i obradowali.
-Kurna, jak myślicie, znajdą go?- zaczęła Mery.
-Zapomniałaś, że my nie myślimy?- powiedziała Monika.
Cała grupka zmierzyła ją wzrokiem.
-Ekhm... To znaczy wiem, to zło konieczne- poprawiła się.
Zapadła nienaturalna jak dla tego pokoju cisza, że aż stara weszła i spytała się, co jest:
-Martwicie się o Marka, co?
-Nie tyle co o Marka... O Michała głównie....- westchnął Maciek.
Stara spojrzała na kąt pokoju, gdzie Michał klęczał pod ścianą i tłukł głową o nią.
-WUJEK ZABIJE MNIE ZA TO, ŻE ZGUBIŁEM MARKA!!! MAREK JEST JEGO JEDYNYM SYNEM!!! MIAŁ MU DAĆ WNUKI!!!- wrzeszczał Majkel.
-Sama pani widzi...- jęknęła Mery.
Stara wyszła z pokoju, a wszyscy natychmiast wyjęli piwo z Tesko, Bjedronki i denatórad od pani Jadzi.
-Michał, chcesz?- Maciek podał kumplowi brofca.
-NIE!!! BĘDĘ MUSIAŁ ODKUPIĆ WUJKOWI MARKA!!! JA NIE MAM PIENIĘDZY!!!- płakał Michał.
-Kurna *, jego wujek powinien mu za to dziękować.- powiedział Maciek.
-Ale z nim jest naprawdę źle... Ani brofca, ani denatóradu...- stwierdziła Mery.
-I jeszcze Muchę chce odkupić...- westchnęła Olga.
-Jest w tej dziurze jakiś lekarz?- jęknęła zrezygnowana Monika.
Siedzieli popijając piwsko i przeklinając los.
-A zapowiadało się tak pięknie... Narty, góry, śnieg...- westchnęła Mery.
-I romantyczne spacery przy zm...- zaczęła Monika.
-MONIKA!!! Zapomnij, Kuba wyjechał... On się uczy w normalnej budzie, a nie to, co my...- powiedziała Olga.
-Niestety...- westchnęła Monika opróżniając kolejną puszkę brofca.
Nadszedł wieczór. Maciek z pomocą dziewczyn zaciągnął Michała do pokoju.
-Spokojnie, tam też sobie powalisz główką w ściankę...- tłumaczył spokojnie Maciek.
Około dwudziestej drugiej, gdy dziewczyny już się umyły i położyły do łóżek zaczęły gadać.
-Tęskno mi za moją starą budą... Za tamtymi głupkami... -westchnęła Mery.
-Mi też... Tyle wspomnień...- szepnęła Olga.
Po chwili było słychać tylko miarowe oddechy. Czemu się dziwić, przeżyły bardzo stresujący dzień...
Rankiem...
Poranne słońce wpadało przez okna "Ośniezonego oscypka" i wypełniało pokoje. Pierwsza zbudziła się Olga. Przetarła ślepia i przypominała sobie poprzedni dzień. No tak, co to za ranek bez Muchy... Komu rzucimy się na łóżko, bezlitośnie trzepiąc w niego poduszkami?
Olga obudziła dziewczyny i wszystkie trzy poleciały do pokoju chłopaków. Wleciały do pokoju i stanęły jak wryte. Na łóżku pod oknem, pod pierzynką w kaczuszki chrapał słodko Mareczek. Koło niego siedzieli ucieszeni Michał i Maciek.
-Z Michałem już w porządku?- zapytał się Monika.
-No, ale Mucha jest przeziębiony. Leżał nieprzytomny w śniegu siedem godzin.- odpowiedział Maciek.
-Marek!!! Chyba po raz pierwszy raz w życiu cieszę się, że cię widzę!- Mery rzuciła się na Muchę.
Po chwili wszyscy leżeli na Marku trzepiąc go poduszkami. I tak oto zakończyła się ta niezwykle pasjonująca historia. Wreszcie wszystko wróciło do normy.

* Chodzi o kurną chatę (kurna chata) oczywiście a nie o przekleństwo, o nie! ;)